Najnowsze wpisy


We start a something new
25 stycznia 2020, 09:54

   Dawno mnie tu nie było, a od tamtego czasu się trochę pozmieniało. Ze swoim chłopakiem dalej jestem, ale znów na mojej drodze stanął ktoś, kto przykuł moją uwagę i to dość dokładnie. Nazwijmy go... Piotr. To wszystko zaczęło się około miesiąc temu. Dowiedziałąm się ogólnie od mojego chłopaka, że jest nowy wagowy tym razem drugiego obiektu. Nigdy przelotem go nie widziałam. Przyszedł pewien dzień - nie pamietam który to był dzień tygodnia. O godzinie 12 w południe, gdzie wszystkie palące kobiety idą na papierosa, w ten czas z Pawłem wymknęliśmy się prawie jak zawsze na tzw. "buszka śmierdziuszka", a że my jesteśmy niepalący to po prostu chodzimy do szatni i rozmawiamy. Pamiętam, że wtedy pracowałam na hali numer pięć, przyszła do nas pomoc z drugiego obiektu - to znaczy inne zbieraczki. Wracając. Siedzimy z Pawłem w szatni i rozmawiamy i nagle wchodzi ON. Pan Piotr. Chwilę ponawijał z Pawłem, wiem, że on nie pali, bo mówił, że teraz jadł sobie na dworze jabłko. Jak on wszedł do tej szatni to patrzył się na mnie właściwie cały czas. Pokierowałam go na hale numer pięć, czyli tam gdzie robiłam. Po mini przerwie wróciłam do roboty. Piotr już był na hali. Sytuacja wyglądała tak, że pracowałam twarzą zwróconą do niego i on się naprawdę ciągle na mnie patrzył. Po jakimś czasie pomyslałam, że to trochę straszne już się robi jak tak ciągle wzrok zatrzymuje na mnie. Kilka słów wtedy zamieniliśmy apropo skrzynek, czyli nic szczególnego. To był dzień kiedy się poznaliśmy. Naprawdę jak przypominam sobie to co się wydarzyło w szatni, to wyglądaliśmy jak trafieni strzałą amora. Od tamtej pory mi się podoba, może ja jemu też, kto wie. 

   Z biegiem czasu Piotrek co jakiś czas przychodził do nas po skrzynki, zawsze mijałam się z nim na korutarzu. Pierwszy raz powiedział do mnie "cześć", nie odpowiedziałam, bo pomyślałam, że to nie do mnie. Następnego dnia to samo, to już mu odpowiadałam. I tak właśnie przesliśmy na Ty. Ja wiedziałam jak on ma na imie, ale nie byłam pewna do zeszłego tygodnia, ale do tego dojde w swoim czasie. Kilka razy my przychodziliśmy na drugi obiekt i raz trafiło mi się tak, że w łazience byliśmy razem, ale nie umiałam do niego zagadać. Za każdym razem jak tam idę, czy drugi obiekt przychodzi na pomoc, to szukam go wzrokiem, dla mnie dzień bez Pana P, jest dniem straconym. Oczywiście zawsze gdy się widzimy to powiemy sobie "Cześć". Chyba pora przejść do sedna sprawy. Kiedyś byłam w piątek grupie i miałam numerek 54, a na tych numerkach jest kod kreskowy, by wagowy wiedział czyja to skrzynka i jak zeskanuje numerek to na komputerze wyświetla się dane imię i nazwisko danej zbieraczki. Od stycznia jestem w ósmej grupie z numerkiem 87, a tamtej przejęła inna dziewczyna. Rzecz w tym, że przez chwilę pod tymi dwoma numerkami widniało moje imie i nazwisko. W zeszłą niedzielę, Paweł wrócił z pracy i opowiada mi, że Piotr był wczoraj u nas na obiekcie i akurat mu wyskoczyło, że 54 i moje imię i nazwisko - zagadał do Pawła i mówi coś w stylu "Tu chyba jakiś błąd jest, bo dzisiaj [tutaj podał moje imię], chyba nie ma w pracy dzisiaj." Sytuacja została wytłumaczona. Ciekawi mnie, skąd on wie jak mam na imię, albo gdzieś podsłyszał, albo się od kogoś dowiedział. Jednak to jeszcze nic. Czwartek i piątek teraz były świetnymi dniami, bo drugi obiekt przyszedł do nas na pomoc a wraz z nimi Piotr.  W czwartek wiedząc już, że przyszła pomoc zaczęłam częściej chodzić po skrzynki i szukałam wzrokiem czy już pan P. przyszedł czy jeszcze nie. Akurat los chciał, że go zobaczyłam - szedł z naszą kierowniczką od strony chłodni. Ja weszłam na halę to było numer siedem - podbiegłam do Asi na koniec hali i mówię jej, że on tu jest, bo ona zna całą sprawę. Usiadłam na stołeczku, byłam już przed wyjściem, zaczynam zbierać - nie minęło pięć minut, a Piotr zagląda do mnie na pierwszy rzut i pyta się czy nie widziałam gdzieś Pawła, w tym momencie wyciągnęłam słuchawkę z ucha i kazałam mu powtórzyć. Pokierowałam go na ósemkę. Nadszedł czas, gdy skończyliśmy halę numer siedem i przekierowała nas na hale numer 4. Weszłam tam, widzę koleżankę z drugiego obiektu - podchodzę i dopytuję się co tu się rwie, chwilę rozmawiamy, drzwi się otwierają i wchodzi on, Piotrek i kładzie paletę. Myślę.. cholera! On będzie moim wagowym. Nogi mi się miękkie zrobiły, pokręciłam się trochę i szykowałam sobie skrzynki na swój wózek. Stałam obok palety, a Piotr zamach na mnie zrobił, bo popchnął wózek na moje nogi i od razu przeprosił. Powiedziałam, że nic się nie stało. Dobra. Wzięłam się za pracę, na hali było tak gorąco, że zdjęłam bluzę i powiesiłam ją na końcu. Gdy skończyłyśmy pracę koleżanka z Ukrainy zarzuca mi bluze na ramiona i mówi bym nie zapomniała. A to był moj plan niecny, a w tym momencie go popsuła. Ukrainka poszła, to odwiesiłam to spowrotem. Wyszłam z hali, umyłam wiaderko i wszystko i nagle przypominam sobie - "Oj nie wziełam bluzy!". Na hali jeszcze była ta koleżanka z drugiego obiektu, chwilę z nią pogadałam i stwierdziłam, że idę już. Wychodząc z hali z prawej strony idzie Piotrek no to rzuciłam do niego "narazie", a on "no hej".

   Tak oto się wszystko zaczęło. W nocy z czw artku na piątek - gdzie Paweł miał wolne następnego dnia wróciłam do siebie na noc. I tej nocy miałam przepiękny sen. Sniła mi się praca, na holu były dwie trzy linie - niebieska, czerwona i żółta. Po przekroczeniu ich włączał się alarm. Poprosiłam Pawła by mi je wyłączył. Została tylko żółta, ale kazał mi ją zignorować. To stwierdziłam okej, idę. Szłam korytarzem i zobaczyłam Piotra. Szliśmy chwilę obok siebie, ja miałam na rękach rękawiczkę lateksową, a on roboczą taką materiałową. Złapałam go za dłoń i splotliśmy palce. Wyszliśmy na dwór i się przytuliliśmy do siebie, a żeby nie było tak pięknie to jak spojrzałam się na Jego twarz to miał krótko mówiąc problem z dwoma jedynkami...

   Następny dzień, mianowicie piątek zaczął się super. Dzień wcześniej zaopatrzyłam się we flaszkę, którą miałyśmy spić z dziewczynami. Przychodzę rano do pracy i nie mogę znaleźć swojego nożyka. Szukam szukam, nie ma. A zauważyłam z rana, że pomoc do nas już przyszła, tylko, że tym razem był to trzeci obiekt i Armenia. Wzięłam jakikolwiek nożyk i poszłam do siebie na hale. Stoimy z Asią w drzwiach i Joasia pyta się mnie, dlaczego jestem tak zdenerwowana, opwiedziałam jej historie o nożyku i dodałam, że gdybym zobaczyła znajomą twarz to już bym nie była zdenerwowana. A w tym czasie jak w filmach - Asia się do mnie zwraca "Mówisz i masz". Odwracam wzrok w lewą stronę a tam Piotr idzie... Nogi miękkie, bicie serca przyspieszone, przywitaliśmy się ze sobą i weszłam na halę. Zaraz po mnie wszedł Piotr i stanął za mną by zobaczyć tablicę co jest napisane - w sensie jaki asortyment dzisiaj rwiemy. Szybko uciekłam sprzed niego po skrzynkę jedną. Praca się zaczęła i los chciał, że spotkaliśmy się na korytarzu i się dopytałam czy dziś zostaje u nas na obiekcie. Był na hali obok akurat przez cały dzień. O godzinie 12 szukałam Ani, by pójść i napić się w końcu tej flaszki i szukam jej i widzę Piotrka na korytarzu i pytam, czy jest u Ciebie Ania? Na co on odpowiada, że już nikogo nie ma bo wszystkie już skończyły. Ale już zaczęłam z nim rozmawiać. Później na drugiej przerwie - no oczywiście napiłyśmy się i idę na stołówkę. Siedziałam w ławce od okna i widzę, Piotr wchodzi, pierwsze co to złapaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnął się i kiwnął głową, niestety usiadł na ławce po drugiej stronie. Gdy byliśmy na trzecich rzutach podsłyszałam ile ma lat, a mianowicie 34 i słyszałam oficjalnie od niego, że chce się tu przenieść na obiekt. Dla mnie pomysł bomba i wiem już, że na ten temat będę mogła do niego zagadać. Te dwa dni były jak najbardziej udane i jedyne o czym myślę to on.

   Po tym wszystkim wczoraj, jak już wspomniałam Pawła w pracy nie było. Po pracy pojechałam do niego i czułam pewien dystans, ale gdy dochodziło do jakiegoś zbliżenia cielesnego, miałam ochotę go całować i całować i jeszcze raz całować, aż skończyło się to na wieczór kochaniem się. Oboje mieliśmy duże pragnienie i ciśnienie. Takie dni przerwy są dla nas dobre. Kocham go, ale podoba mi się Piotr. Sytuacja się powtarza jak z Gregorym. Co tu robić, co tu robić.  

Goodbye my lover, goodbye my friend
06 sierpnia 2019, 23:20

Rozmawiałam dzisiaj z Gregorym pare minut i dowiedziałam się, że na 99% nie wraca. Jedynie po swoje rzeczy, maksymalnie na tydzień. On chce mnie zabrać do siebie. Wysyatczy, że dojadę do Kijowa, też gadał głupoty, że wróci tylko do mnie, a nie do pracy. Będę za nim tęsknić. Już tęsknię i płaczę. Dziękuję za wszystko Grisza. Do.zobaczenia może jeszcze kiedyś. Na tym raczej kończy się mój blog. 

 

L.

Goodbye kiss
04 sierpnia 2019, 11:51

Ja już po prostu ogłupiałam. W środę niemalże Gregory wyznał mi miłość, odpisałam mu, wysłałam gifa na Viberze i cały czas zero kontaktu. Wyświetla a nie odpisuje. O co tu chodzi? Czy to jakiś sprawdzian? Za każdym razem kiedy właściwie pasuje z niego, on robi coś, żebym o nim nie zapomniała, a za chwile sam zapomina. Miesiąc minął, a Gregorego jeszcze nie ma. Obawiam się, że już nie wróci. Muszę iść się do biura spytać, kiedy będzie miał zaproszenie gotowe, bo mnie kiedyś o to prosił. Jak jestem w pracy cały czas o nim myślę i zawsze mam nadzieję, że zaraz się przytulimy. To jest chyba w chwili obecnej moje najskrytsze marzenie, żeby zrobił mi niespodzianke, że już jest. Nie wypuściłabym go z rąk. Wiem, że znów coś do niego poczuje jak przyjedzie. Serce nie sługa. Chociaż teraz już sama nie wiem jak to będzie, bo mam mętlik w głowie i zamieszanie. Jeśli przypomni o sobie znów w najmniej odpowiednim momencie, to mu nie odpiszę. Gregory, co Ty robisz?! Tęsknię.

 

L.

Torn between two lovers
01 sierpnia 2019, 14:56

Dawno tu nie zaglądałam. Za wiele w moim życiu się nie pozmieniało. Zacznę od początku. 25.07 mój chłopak pojechał na urlop za granicę. Wczoraj dopiero się widzieliśmy. Tęskniłam za nim. To był moment cudowny, jak w filmie.Przyjechałam do niego, na dole siedziała Jego mama wraz z siostrą. Chwilę porozmawialiśmy i zmierzyłam na górę. Moje kochanie wstało by mnie przywitać, objął mocno, zaczęliśmy się całować. Nie mogliśmy się sobie oprzeć. Ogromne porządanie. Dosłownie po chwili delikatnie popchnął drzwi, by je zamknąć i tak popadliśmy w namiętność. Zaczął delikatnie przesuwać mnie do tyłu i bardzo delikatnie położył mnie na łóżku cały czas całując. To było niesamowite uczucie. Tak bardzo za nim tęskniłam, tak bardzo go pragnęłam. Poleżeliśmy tak chwilę, trochę porozmawialiśmy, za chwilę przyszła kolejna fala pożądania, jednak to skończyło się na kochaniu. Tak bardzo pragnęłam, tak mocno. Tydzień się nie widzieliśmy, było wiele wzlotów i upadków. Jednak ten czas bardzo dobrze spędziłam ze swoją kuzynką. Po tym "upadku", podczas Jego pobytu za granicą, zrozumiałam, że to Jego kocham. A tu taka śmieszna sytuacja się przytrafiła, że tuż przed kochaniem, dostałam wiadomość od Gregorego - napisana po ukraińsku.

"Bardzo za Tobą tęsknie. Może nie możesz tego przeczytać, ale wiedz, że naprawdę chcę Cię przytulić i pocałować. Tęsknie za Twoim spojrzeniem i głosem".

Owszem. Ja też tęsknie za nim. Codziennie w pracy wyobrażam sobie, że zaraz wyłoni się na końcu korytarza i mnie wyściska. Jednak cały czas nie jest wiadome kiedy on tak naprawdę wróci. Obawiam się, że nigdy. Jednak to jest raczej walka z wiatrakami. Uświadomiłam sobie, że kocham swojego chłopaka najmocniej w świecie. To z nim chce się zestarzeć. Zawsze będę miała słabość do Gregorego i wiem, że moje serce przyspieszy bicie jak go zobaczę. 

 

L.

People always leave, but not on the same...
20 lipca 2019, 23:05

Jedyne co w skrócie napisze nawiązując do poprzedniego posta, że rozmowa trwała pół godziny i cały czas mamy ze sobą w miare dobry kontakt. Jednak ten post będzie poświecony zupełnie komuś innemu. Pisząc to mam łzy w oczach. Płakałam wczoraj cały dzień i dzisiaj kiedy nikt nie widział.

Otóż. W mojej pracy jakiś miesiąc temu pojawiło się dwóch sympatycznych chłopaków. Na imię im było Sergiusz i Dawid. Zawsze uśmiechnięci i pozytywnie nastewieni do życia. Zakumplowałam się z nimi. Lubiłam z nimi bardzo rozmawiać. Jednak 19.07 o godzinie 2.00 był bardzo decydującym dniem. Chłopaki mieli wypadek i się zabili. Mieli po 19 lat. Zawsze jak podchodzili rozmawiać, to chwalili się jak bardzo lubią szybką jazdę. Mówiłam, ostrzegałam, nie daj Boże się któregoś dnia zabijecie. No i wykrakałam. Jechali z nadmierną prędkością, stracili panowanie nad kierownicą i uderzyli w słup oświetleniowy. Jeśli ktoś to czyta, wiedzcie, że pisząc to, łzy mi lecą jak krople z nieba. To był piątek.

Kamil wagowy podszedł do mnie i powiedział, że chłopaki nie żyją. Miałam nadzieję, że to żart. Noż mi z ręki wyleciał z tego szoku. Kierowniczka parę chwil później weszła na hale. Dopytałam o szczegóły. Potwierdziło się. Każda płakała, każda miała smutek i ból w serduszku. Żadna nie może w to uwierzyć do tej pory.

A jeszcze 3 godziny przed śmiercią widziałam się i rozmawiałam z Dawidem. Dlaczego to musieli być oni?

Dawidzie i Sergiuszu. Może to przeczytacie. Dziękuję za wspólne wspaniałe chwile, choć było ich niewiele i tylko w pracy. Nie mieliśmy okazji lepiej się poznać niestety. Bez Was życie to jak bez cząstki duszy. Odeszliście zabierając cząstkę duszy każdemu z nas. Dziękujemy za pozytywne wniesienie energii do pracy. Za młodą, zwariowaną i szaloną krew. Zarażaliście uśmiechami.

"Jak wygląda księżyc którego nie widać? Jak wygląda słońce, które nie świeci? Po co nam to wszystko malują dzieci? Jak pozbierać myśli, które się porozpadały? Dlaczego to Nas anioły nie zabrały? Czy życie i matematyka to jakaś logika? Zawsze było tak, wstawał dzień, wraz z nim Wy. Słońce, burze, deszcz i mgły - ważne, że byliście Wy. Teraz nie ma Was, tak zadecydował czas"

19.07.2019 1:50 Wasze serce zaciśnięte jak pięść. Przyszedł Was życia kres. Nas zabijała bezsilność, Was zabijała prędkość. Jak wrócić do życia, gdy brak nam sił? Łzy, smutek i łkanie. Pamięc o Was na zawsze w Nas zostanie. Spoczywajcie w pokoju drodzy koledzy. Oby Wam na górze było tak samo dobrze, jak było tu na dole. Obyśmy się kiedyś spotkali.

Nadal nie mogę uwierzyć, że Was tu już nie ma. 

 

Dawid i Sergiusz. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie. [*]

 

L.