14 lipca 2019, 14:59
Od ostatniego wpisu minęło kilka kluczowych dni. Ów Gregory w sumie się nie odzywa. 2 razy napisałam ja. Pierwszy raz, "Hi handsome, what's up?", on odpisał "Hi sweetie". Po tym znów popadłam w lekką euforię bo odezwał się do mnie czule. Później wiele razy był online, aż w piątek na instagramie wysłałam mu emotkę - buziaka z sercem, na co on wysłał serduszko. Miło, jednak od tamtej pory zero kontaktu. Cały czas inicjowałam ja, ale już przestałam. Chcicałabym usłyszeć znowu Jego głos. Brakuje mi takiej dobrej duszy. Pomyślicie, że zwariowałam, bo przecież ciągle mam chłopaka. Jednak tutaj też się nie układa. Jest trochę jeszcze dzieckiem, zlewa moje problemy i jest jeszcze emocjonalnie niedojrzały. Nie wiem, czy będzie miał do kogo wracać, po przyjeździe z Chorwacji. Tu i tu się posypało. Miałam tylu adoratorów, a nie mam teraz nikogo. Po raz kolejny w swoim życiu zostałam sama jak palec. Ile razy, gdy sobie o tym pomyślałam, chciało mi się płakać, ale nie mogłam bo byłam w towarzystwie. Codziennie zakładam maskę. Męczy mnie już to udawanie. Nie chcę tak żyć. Chcę być w końcu szczęśliwa. Jednak nie widzę żadnego światełka w tunelu, które poprowadziło by mnie do ów szczęścia. Potrzebuję spokoju. Nie wiem co będzie jak Gregory wróci. Nie wiem, czy dalej coś iskrzy z Jego strony, czy już nie. Zostało 2 tygodnie do Jego przyjazdu. Planuję sobie Bóg wie co, na ten czas gdy on wróci. Planuje wyjścia, spotkania na piwie i tak dalej, a prawda będzie zupełnie inna. Prawda będzie totalnie inna. Tu nic nie będzie. Za dużo sobie wyobrażam czasami. Powinnam trochę przystopować z tym wszystkim. Tylko nurtuje mnie jedno pytanie. Dlaczego znów muszę być nieszczęśliwa? W ciągu ostatniego roku wiele niedobrych rzeczy mi się przytrafiało. Bardzo wiele, że aż strach o nich pamiętać. Potrzebuję resetu. Odstawiam antybiotyk i idę w miejsce w którym mnie nikt nie znajdzie, gdzie nie ma zasięgu. Zostanę tylko ja i wódka.
L.